Woda skapywała gęstymi strugami z nieba, wprost na parapet, o który opierała się zakapturzona postać.
Czekała.
Czekała na swoją ofiarę, która niczego nieświadoma szła przed siebie, krocząc w strugach deszczu.
Ofiara już miała skręcać w kolejną uliczkę, gdy nagle ktoś przydknął jej do nosa ścierke, nasączoną jadem Tranmana.
Niestety była TĄ Alice Rixon.
Wrażliwą na to paskudztwo.
Albo stety?
Już miała zadać przeciwnikowi cios, gdy nagle...
Nastała ciemność...
Czekała.
Czekała na swoją ofiarę, która niczego nieświadoma szła przed siebie, krocząc w strugach deszczu.
Ofiara już miała skręcać w kolejną uliczkę, gdy nagle ktoś przydknął jej do nosa ścierke, nasączoną jadem Tranmana.
Niestety była TĄ Alice Rixon.
Wrażliwą na to paskudztwo.
Albo stety?
Już miała zadać przeciwnikowi cios, gdy nagle...
Nastała ciemność...
Komentarze
Prześlij komentarz