Paul
Nie dziwiłem się, że się zezłościł.
W końcu przed chwilą dowiedział się, że nasza matka przypuści w nocy atak.
- Trzeba go osłaniać. - odpowiedziałem to z takim spokojem, że myślałem że się na mnie rzuci.
- A nie możesz zrobić jakiegoś czary mary i po prostu będzie spokój?
- W przypadku Alice, nie ma mowy na "czary mary". - zrobiłem cudzysłów w powietrzu. - Z resztą nie mam jakieś olbrzymiej mocy. Fakt jestem silny mogę dużo rzeczy ale, nie jestem wszechmogący.
- Ale trzeba jakoś uporać się nową zabawką mamusi. - splunął.
Zmarszczyłem brwi.
- Zabawką? To nasza siostra.
- Poprawka. To BYŁA nasza siostra. - gdyby jego wzrok mógł zamrażać, to ja bym już był kostką lodu.
Nastąpiła na moment niezręczna cisza, którą jednak postanowiłem szybko przerwać.
- Ty idziesz zająć się wojskiem, a ja przyspieszę wojskową edukacje Alexa.
Jamie miał niezadowoloną minę.
- Wszystko jasne? - spytałem wychodząc.
Alexander
- Na dzisiaj koniec. - odparła Pearl.
- Ale tylko dla ciebie Pi. - do sali wszedł Paul.
Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona.
Gdy już się otrząsnęła, przemówiła.
- Po pierwsze to nie mów na mnie Pi, a po drugie co ty tu robisz? Nie miałeś zajmować się problemem Elex?
- Właśnie to robię. Do widzenia Pi. Jonathan na ciebie już czeka.
Jego siostra prychnęła, po czym opuściła hale bez słowa.
- Ja już nie mam siły. - odezwałem się w końcu.
- Wiem. - odwrócił się w moją stronę. - Ale są dwa dosyć istotne problemy. Pierwszy, mimo że z przyjemnością wsparłbym cię moimi mocami, ale nie mogę bo nie możesz mieć żadnych by pokonać naszego wspólnego wroga, a druga to że dzisiaj nastąpi atak.
- Słucham? - wykrzyknąłem. - Dlaczego nie powiedzieliście mi wcześniej?
- Bo sami wiemy to od niedawna, a z resztą nasz wróg dokładnie pilnuje byśmy nie mieli czasu na jakąkolwiek reakcję. Na nasze mam nadzieje szczęście, dowiedzieliśmy się nieco wcześniej. A teraz pora na nową runę.
Od razu po tych słowach, gwałtowny ból przeszył moje ciało.
Na szczęście szybko ustąpił.
- Wyglądam jak jakiś badboy. - burknąłem.
Paul przewrócił oczyma.
- Nie marudź. To wszystko jest po to byś miał jakiekolwiek szanse na przeżycie. Nie będę owijał w bawełnę. To nie będzie jakaś tam potyczka, to będzie walka o przetrwanie.
Wcisnął mi w dłonie łuk.
- Pamiętaj, że udajesz nowego Strażnika. Pod żadnym pozorem wróg nie może się dowiedzieć o twojej prawdziwej misji. Inaczej to koniec. Z wszystkim i wszystkimi.
Nagle zamarł.
W tym samym momencie do pomieszczenia wpadł Jonathan i Layla.
- Atakują! -krzyk Paul'a rozległ się w całym pomieszczeniu.
- Ale jak to? Nie teraz! Nie jestem gotowy! - krzyczałbym dalej, gdyby nie solidny liść w twarz.
- Skończyłeś? - syknął Jamie. - Będę ci osłaniał dupę z Laylą, ale to nie zmienia faktu, że nie masz stać jak ostatni kołek. Wszystko jasne?
Nim zdążyłem jakkolwiek zareagować rozległ się potężny huk.
Cała ściana poszła w drobny mak.
- Stęskniłam się za wami. - rozległ się damski głos. - Myślę że Alice też.
Przy tych słowach zza jej pleców wyłoniła się drobna dziewczyna o porcelanowej cerze, czarnych włosach i z pustymi, pozbawionymi życia oczami.
Wzdrygnąłem się na ich widok.
Kątem oka spostrzegłem, że jej bracia również.
- Widzę że macie nowego frajera w szeregu. - starsza kobieta spojrzała wprost na mnie. - Zginiesz robaczku. Do ataku!!!
Momentalnie wraz z armią wystrzeliła do przodu.
Paul nie czekał ani sekundy dłużej.
Zapomniałem jak się porusza.
Ostudziło mnie dopiero upadające mi pod stopami ciało.
Wyciągnąłem strzałę z kołczanu i zacząłem atakować.
Elex musiało chyba na mnie zależeć, bo po chwili coś mnie pociągnęło do tyłu wbijając w ścianę.
Czyjeś ręce z siłą imadła objęły moją klatkę piersiową, tak że nie mogłem złapać oddechu.
Jakby tego było mało, ten ktoś coraz bardziej wbijał moje ciało w tynk.
Gdy już pojawiły się mroczki przed moimi oczami, uścisk nagle zelżał.
Nie zobaczyłem co było dalej bo zemdlałem.
Jonathan
Od razu po tych słowach, gwałtowny ból przeszył moje ciało.
Na szczęście szybko ustąpił.
- Wyglądam jak jakiś badboy. - burknąłem.
Paul przewrócił oczyma.
- Nie marudź. To wszystko jest po to byś miał jakiekolwiek szanse na przeżycie. Nie będę owijał w bawełnę. To nie będzie jakaś tam potyczka, to będzie walka o przetrwanie.
Wcisnął mi w dłonie łuk.
- Pamiętaj, że udajesz nowego Strażnika. Pod żadnym pozorem wróg nie może się dowiedzieć o twojej prawdziwej misji. Inaczej to koniec. Z wszystkim i wszystkimi.
Nagle zamarł.
W tym samym momencie do pomieszczenia wpadł Jonathan i Layla.
- Atakują! -krzyk Paul'a rozległ się w całym pomieszczeniu.
- Ale jak to? Nie teraz! Nie jestem gotowy! - krzyczałbym dalej, gdyby nie solidny liść w twarz.
- Skończyłeś? - syknął Jamie. - Będę ci osłaniał dupę z Laylą, ale to nie zmienia faktu, że nie masz stać jak ostatni kołek. Wszystko jasne?
Nim zdążyłem jakkolwiek zareagować rozległ się potężny huk.
Cała ściana poszła w drobny mak.
- Stęskniłam się za wami. - rozległ się damski głos. - Myślę że Alice też.
Przy tych słowach zza jej pleców wyłoniła się drobna dziewczyna o porcelanowej cerze, czarnych włosach i z pustymi, pozbawionymi życia oczami.
Wzdrygnąłem się na ich widok.
Kątem oka spostrzegłem, że jej bracia również.
- Widzę że macie nowego frajera w szeregu. - starsza kobieta spojrzała wprost na mnie. - Zginiesz robaczku. Do ataku!!!
Momentalnie wraz z armią wystrzeliła do przodu.
Paul nie czekał ani sekundy dłużej.
Zapomniałem jak się porusza.
Ostudziło mnie dopiero upadające mi pod stopami ciało.
Wyciągnąłem strzałę z kołczanu i zacząłem atakować.
Elex musiało chyba na mnie zależeć, bo po chwili coś mnie pociągnęło do tyłu wbijając w ścianę.
Czyjeś ręce z siłą imadła objęły moją klatkę piersiową, tak że nie mogłem złapać oddechu.
Jakby tego było mało, ten ktoś coraz bardziej wbijał moje ciało w tynk.
Gdy już pojawiły się mroczki przed moimi oczami, uścisk nagle zelżał.
Nie zobaczyłem co było dalej bo zemdlałem.
Jonathan
- Nie chce nic mówić, ale Alec się dusi. - wysapałem do brata, będąc w wirze walki. - Ja wiem, że chcesz tworzyć pozory przed matką, ale martwy się nam na nic nie przyda.
- Rozumiem, ale powiedz mi jak mam to zrobić? Zapomniałeś, że walczę z maszyną do zabijania?
Fakt, od samego początku miał na ogonie Alice, która nie odstępowała go na krok.
A ja..
Odepchnięto mnie od kuzynki, w wyniku czego Alec walczył teraz o życie.
Wystrzeliłem do przodu, zachodząc zablokowanego anioła od tyłu i nim się zdążył zorientować w sytuacji, powaliłem go na ziemie, uwalniając wpółżywego śmiertelnika.
Szybko zabrałem go z pola bitwy i gdy już byliśmy w miarę bezpiecznym miejscu narysowałem na nim Vitale
Paul
Sytuacja robiła się coraz bardziej nieciekawa.
Moi towarzysze padali jak muchy w zastraszającym tempie.
Ja już powoli zacząłem tracić siły.
Wiedziałem, że Alice będzie potężna, ale nie sądziłem, że aż tak.
W momencie kiedy cudem znalazłem nad nią przewagę, ona po prostu się rozpłynęła w powietrzu.
Podobnie jak jej kompania.
Rozejrzałem się po pobojowisku.
Upadłem na kolana z wyczerpania, a po moim policzku spłynęła samotna łza.
Elisabeth Elex zabiła Pearl...
Komentarze
Prześlij komentarz