Layla
- Czyli podsumowując, nadal nic nowego się nie dzieje. - prostuje się na krześle i spoglądam z lekką drwiną na Paula.
- Przecież wiesz że, Dolina Umarłych rządzi się swoimi prawami.
- A jeśli nie? - do głowy nagle wpada mi pewien pomysł.
Anioł mierzy mnie sceptycznych spojrzeniem.
- Jaki masz tym razem genialny plan, hm? Twoje ostatnie jakoś nic nie dały.
- Bo umknęła mi i nam wszystkim pewna istotna rzecz. Co jeśli ta kraina jednak nie żyje sama z siebie, a z polecenia kogoś? Może ten ktoś chce byśmy myśleli że, jest inaczej? Jeśli to prawda to można jakoś ten cały twór zniszczyć. Nie mamy nic do stracenia.
- Jestem za. - ku mojemu zaskoczeniu, z krzesła podnosi się Nathaniel.
Ostatnio podpadł prawie wszystkim Strażnikom ponieważ, we wszystkim ślepo przyznawał rację mojemu kuzynowi.
Nim zdążę to jakoś skomentować, głos zabiera kolejna osoba.
- Ja też. - Alec kiwa głową i hardo wpatruje się w naszego szefa.
W ślad za nim idzie cała sala, w tym Jensen z Johnem.
Czując pod sobą ogrom spojrzeń Paul uśmiecha się lekko po czym daje mi swoje błogosławieństwo.
- Możemy spróbować.
Jamie
- Witamy w stolicy. - rozlega się za mną męski głos.
Kładę dłoń na broni, jednak zanim zdążę wykonać jakikolwiek ruch głos ciągnie dalej.
- Spokojnie przybyszu, nie jesteśmy w tym samym pomieszczeniu. Zapewne wiesz gdzie jesteś. Jednak jako nowo przybyłego gościa obowiązuje cie nasz weryfikacyjny test. Tylko dobre istoty mają prawo tu przebywać. Nie tolerujemy tu żadnych naukowców, badaczy, archeologów, czy szpiegów. Test ma za zadanie cie prześwietlić. Jeśli chodzi o twój prywatny arsenał to, zostanie on wysłany w dokładnie to samo miejsce z którego został zabrany. Za 5 sekund.
Nim zdążę cokolwiek zrobić broń znika z mojej ręki.
Zgodnie z zapowiedzią, reszta idzie w ślad za moim podręcznym ostrzem i momentalnie robi mi się lekko.
Nic dziwnego, skoro mój jedyny bagaż wyparował.
Zamiast się w końcu wyprostować, przybieram pozycję obronną i czekam na dalsze instrukcję, jednak te się nie pojawiają.
Przechylam lekko ciężar ciała z jednej nogi na drugą i to był błąd.
Kolejna powierzchnia na której stoję tego dnia, zarywa się pod moim ciężarem i spadam w dół.
Kat
Wyrzuciło mnie wprost na...
Na scenę w jakimś opuszczonym teatrze.
Widownia, jaki i podest na którym leżałam był pusty.
Nagle podskoczyłam gwałtownie.
- Witamy w stolicy. - odezwał się męski głos nade mną.
Odruchowo sięgam po plecaka po nunczako.
- Spokojnie przybyszu, nie jesteśmy w tym samym pomieszczeniu. Zapewne wiesz gdzie jesteś. Jednak jako nowo przybyłego gościa obowiązuje cie nasz weryfikacyjny test. Tylko dobre istoty mają prawo tu przebywać. Nie tolerujemy tu żadnych naukowców, badaczy, archeologów, czy szpiegów. Test ma za zadanie cie prześwietlić. Jeśli chodzi o twój prywatny arsenał to, zostanie on wysłany w dokładnie to samo miejsce z którego został zabrany. Za 5 sekund.
Kiedy próbuje zlokalizować źródło dźwięku, nunczako znika.
Jak i cała reszta.
Zrywam się do biegu, ale w pewnym momencie napotykam próżnie i zaczynam spadać.
Jamie
Ląduje na brzuchu, a jedyne co widzę to zarys jakiegoś piasku.
Zrywam się na równe nogi i moim oczom ukazuje się jakaś stara kopalnia.
Niemal od razu słyszę jakiś stukot.
Zauważam że szyny zaczynają drżeć.
Wtem wszystko zamiera i słyszę znowu głos, który mnie tu sprowadził.
- Witamy w kopalni. To co słyszałeś przed chwilą to rozpędzony wagonik. Nie da się go zatrzymać. Jest zbyt szybki. Na drodze ma 5 niewinnych istnień, no chyba, że użyjesz zwrotnicy to zginie tylko jedna osoba. Wybór należy do ciebie. Powodzenia.
Odrętwienie, które nie pozwalało mi się ruszyć podczas tej przemowy minęło, a pędzący wagonik dał o sobie znać.
Doskakuje szybko do zwrotnicy znajdującej się niedaleko i spoglądam na oba tory jazdy.
Po prawej do torów jest przywiązana piątka nieszczęśników, a po lewej...
Uspokój się to tylko iluzja...
A jeśli nie?
Jeśli to jednak prawda?
Ciągnę za wajchę.
Dostrzegam kątem oka obity kamień i niewiele myśląc chwytam go w locie.
Ląduję na ugiętych nogach i zaczynam nim piłować liny wiążące kończyny pewnej dziewczyny.
Ułamek sekundy później gdy lądujemy obok torów, milimetry obok nas przejeżdża wagonik nie zostawiając za sobą żadnych ofiar.
Nim zdążę zrobić jakikolwiek ruch więcej dziewczyna znika, a ja znowu zapadam się i lece w nieznane.
Layla
- I jak tam wam idzie? - do biblioteki wchodzi Nathaniel niosąc ze sobą naręcze starych dokumentów.
Kolejne do kolekcji, która i tak już wala się po podłodze.
- Pytasz serio? - odkładam kolejną księgę i nagle wpada mi do głowy pewien pomysł.
- Czy to są tylko księgi po angielsku?
Anioł mierzy mnie zaciekawionym spojrzeniem.
- Dzisiaj jest jakiś dzień pomysłów?
Uśmiecham się krzywo.
- Tak jakby. A więc?
- Angielski i Łacina. - blondyn drapie się po karku i przygląda mi się badawczo.
- A są jakieś dokumenty o tej tematyce zapisane jakoś inaczej?
- Są, ale jakimś odbiciem lustrzanym czy coś takiego. - zza regału wyłania się Paul i kładzie przede mną jedną książkę.
Jedną, a nie jakiś ich stos.
Okładka wygląda na bardzo starą, opatrzona jest jakimiś starymi znakami.
Spoglądam z uniesioną brwią na Paula.
- Otwórz. - wskazuje na przyniesioną przez siebie pozycje.
Sięgam po opasły tom i zaglądam do środka.
Pismo jakby znajome, jednak nie do końca.
- Czyli podsumowując, nadal nic nowego się nie dzieje. - prostuje się na krześle i spoglądam z lekką drwiną na Paula.
- Przecież wiesz że, Dolina Umarłych rządzi się swoimi prawami.
- A jeśli nie? - do głowy nagle wpada mi pewien pomysł.
Anioł mierzy mnie sceptycznych spojrzeniem.
- Jaki masz tym razem genialny plan, hm? Twoje ostatnie jakoś nic nie dały.
- Bo umknęła mi i nam wszystkim pewna istotna rzecz. Co jeśli ta kraina jednak nie żyje sama z siebie, a z polecenia kogoś? Może ten ktoś chce byśmy myśleli że, jest inaczej? Jeśli to prawda to można jakoś ten cały twór zniszczyć. Nie mamy nic do stracenia.
- Jestem za. - ku mojemu zaskoczeniu, z krzesła podnosi się Nathaniel.
Ostatnio podpadł prawie wszystkim Strażnikom ponieważ, we wszystkim ślepo przyznawał rację mojemu kuzynowi.
Nim zdążę to jakoś skomentować, głos zabiera kolejna osoba.
- Ja też. - Alec kiwa głową i hardo wpatruje się w naszego szefa.
W ślad za nim idzie cała sala, w tym Jensen z Johnem.
Czując pod sobą ogrom spojrzeń Paul uśmiecha się lekko po czym daje mi swoje błogosławieństwo.
- Możemy spróbować.
Jamie
- Witamy w stolicy. - rozlega się za mną męski głos.
Kładę dłoń na broni, jednak zanim zdążę wykonać jakikolwiek ruch głos ciągnie dalej.
- Spokojnie przybyszu, nie jesteśmy w tym samym pomieszczeniu. Zapewne wiesz gdzie jesteś. Jednak jako nowo przybyłego gościa obowiązuje cie nasz weryfikacyjny test. Tylko dobre istoty mają prawo tu przebywać. Nie tolerujemy tu żadnych naukowców, badaczy, archeologów, czy szpiegów. Test ma za zadanie cie prześwietlić. Jeśli chodzi o twój prywatny arsenał to, zostanie on wysłany w dokładnie to samo miejsce z którego został zabrany. Za 5 sekund.
Nim zdążę cokolwiek zrobić broń znika z mojej ręki.
Zgodnie z zapowiedzią, reszta idzie w ślad za moim podręcznym ostrzem i momentalnie robi mi się lekko.
Nic dziwnego, skoro mój jedyny bagaż wyparował.
Zamiast się w końcu wyprostować, przybieram pozycję obronną i czekam na dalsze instrukcję, jednak te się nie pojawiają.
Przechylam lekko ciężar ciała z jednej nogi na drugą i to był błąd.
Kolejna powierzchnia na której stoję tego dnia, zarywa się pod moim ciężarem i spadam w dół.
Kat
Wyrzuciło mnie wprost na...
Na scenę w jakimś opuszczonym teatrze.
Widownia, jaki i podest na którym leżałam był pusty.
Nagle podskoczyłam gwałtownie.
- Witamy w stolicy. - odezwał się męski głos nade mną.
Odruchowo sięgam po plecaka po nunczako.
- Spokojnie przybyszu, nie jesteśmy w tym samym pomieszczeniu. Zapewne wiesz gdzie jesteś. Jednak jako nowo przybyłego gościa obowiązuje cie nasz weryfikacyjny test. Tylko dobre istoty mają prawo tu przebywać. Nie tolerujemy tu żadnych naukowców, badaczy, archeologów, czy szpiegów. Test ma za zadanie cie prześwietlić. Jeśli chodzi o twój prywatny arsenał to, zostanie on wysłany w dokładnie to samo miejsce z którego został zabrany. Za 5 sekund.
Kiedy próbuje zlokalizować źródło dźwięku, nunczako znika.
Jak i cała reszta.
Zrywam się do biegu, ale w pewnym momencie napotykam próżnie i zaczynam spadać.
Jamie
Ląduje na brzuchu, a jedyne co widzę to zarys jakiegoś piasku.
Zrywam się na równe nogi i moim oczom ukazuje się jakaś stara kopalnia.
Niemal od razu słyszę jakiś stukot.
Zauważam że szyny zaczynają drżeć.
Wtem wszystko zamiera i słyszę znowu głos, który mnie tu sprowadził.
- Witamy w kopalni. To co słyszałeś przed chwilą to rozpędzony wagonik. Nie da się go zatrzymać. Jest zbyt szybki. Na drodze ma 5 niewinnych istnień, no chyba, że użyjesz zwrotnicy to zginie tylko jedna osoba. Wybór należy do ciebie. Powodzenia.
Odrętwienie, które nie pozwalało mi się ruszyć podczas tej przemowy minęło, a pędzący wagonik dał o sobie znać.
Doskakuje szybko do zwrotnicy znajdującej się niedaleko i spoglądam na oba tory jazdy.
Po prawej do torów jest przywiązana piątka nieszczęśników, a po lewej...
Uspokój się to tylko iluzja...
A jeśli nie?
Jeśli to jednak prawda?
Ciągnę za wajchę.
Dostrzegam kątem oka obity kamień i niewiele myśląc chwytam go w locie.
Ląduję na ugiętych nogach i zaczynam nim piłować liny wiążące kończyny pewnej dziewczyny.
Ułamek sekundy później gdy lądujemy obok torów, milimetry obok nas przejeżdża wagonik nie zostawiając za sobą żadnych ofiar.
Nim zdążę zrobić jakikolwiek ruch więcej dziewczyna znika, a ja znowu zapadam się i lece w nieznane.
Layla
- I jak tam wam idzie? - do biblioteki wchodzi Nathaniel niosąc ze sobą naręcze starych dokumentów.
Kolejne do kolekcji, która i tak już wala się po podłodze.
- Pytasz serio? - odkładam kolejną księgę i nagle wpada mi do głowy pewien pomysł.
- Czy to są tylko księgi po angielsku?
Anioł mierzy mnie zaciekawionym spojrzeniem.
- Dzisiaj jest jakiś dzień pomysłów?
Uśmiecham się krzywo.
- Tak jakby. A więc?
- Angielski i Łacina. - blondyn drapie się po karku i przygląda mi się badawczo.
- A są jakieś dokumenty o tej tematyce zapisane jakoś inaczej?
- Są, ale jakimś odbiciem lustrzanym czy coś takiego. - zza regału wyłania się Paul i kładzie przede mną jedną książkę.
Jedną, a nie jakiś ich stos.
Okładka wygląda na bardzo starą, opatrzona jest jakimiś starymi znakami.
Spoglądam z uniesioną brwią na Paula.
- Otwórz. - wskazuje na przyniesioną przez siebie pozycje.
Sięgam po opasły tom i zaglądam do środka.
Pismo jakby znajome, jednak nie do końca.
I nagle mnie oświeca.
Pismo lustrzane.
Wstaję ze stołka i zdejmuję niewielkie lustro z pobliskiej ściany.
Wręczam je bez słowa John'owi i po chwili przysuwam spis treści do jego powierzchni.
Światy równoległe.
Światy alternatywne.
Ot, cały spis treści.
- Najkrótszy spis treści jaki kiedykolwiek widziałam. - burczę pod nosem. - Jak myślisz, która to kategoria? - spoglądam na mojego kuzyna.
Stoi niedbale oparty o regał i mi się przygląda.
- Zdecydowanie drugi wariant. - odpycha się od półki i podchodzi bliżej. - Mogę?
Ustępuje mu miejsca, a on zaczyna wertować księgę.
Po chwili jednak przestaje, jednak nie odrywa wzroku od kartki,
- Nathaniel? - mruczy pod nosem.
Blondyn z niewzruszoną miną podchodzi do Paula i też wlepia wzrok w księgę.
Po jakimś czasie cisza staje się tak nieznośna, że mam ochotę zacząć krzyczeć.
Kiedy już otwieram usta by się na nich wydrzeć, mój kuzyn odzywa się.
- Tu jest napisane, że żeby zniszczyć jakikolwiek świat alternatywny, wliczając w to kierowanie przez jakąś potężną istotę, potrzeba energii życiowej trzech istot - anioła, czarownika i Strażnika.
Wszyscy zgromadzeni w bibliotece popatrzyli po sobie niepewnie.
Przełykam gule w gardle i zadaje to pytanie które zawisło niewypowiedziane w powietrzu.
- Całej energii? - wpatruje się w czubki swoich butów.
- Nie.
Po tych słowach w bibliotece daje się słyszeć jedno, zbiorowe westchnienie ulgi.
Nathaniel podchodzi do mnie i zamyka mnie w szczelnym uścisku, po czym przemawia na głos:
- Połowa energii, ale to jest dosyć ryzykowne i bolesne.
- A przypuśćmy, że nam się uda. Czy wszyscy uwięzieni zyskają wolność? - do rozmowy włączył się Alec.
Zyskawszy potwierdzenie skinął głową.
- Zgłaszam się na ochotnika.
Mój chłopak i krewny popatrzyli na siebie.
- Jesteś pewny? Jesteś świeżo po szkoleniu i trzeba nadać ci nowy run. - odezwał się ten drugi.
- Warto zaryzykować. Kto idzie ze mną?
Wyplątałam się z uścisku i dołączyłam do ciemnowłosego.
- Jakiś anioł się do nas przyłączy? - rozglądam się po sali.
Łatwo się można było do myśleć kto dołączy.
- Nie puszcze cię samej. - wyszeptał wprost do mojego ucha.
Przewróciłam lekko oczyma, jednak wciąż się uśmiechając.
- John i Jensen, idziecie z nami - to powiedziawszy nasz szef skinął na nas głową i ruszył w kierunku schodów prowadzących do podziemi.
Kat
Po tym jak kopia Jamie'go, albo on sam, już sama nie wiem czy był prawdziwy, czy nie mnie ratuje z tych przeklętych torów, przenosi mnie do na wpół oświetlonej piwnicy.
Dookoła są w równych odstępach ustawione tarcze do rzutów nożem.
Robię zwrot w tył i wtedy ją widzę.
Włosy opadające luźnymi, brązowymi falami, brązowe oczy i ten lekki uśmiech.
Elena.
Obok niej wiszą noże, a obok nich kartka.
"Zabij ją"
Biorę od razu jeden do ręki i zaczynam energicznie rozcinać więzy.
Kiedy już moja siostra jest wolna niepewnie do niej podchodzę.
- Ty to ty?
Nim osoba, lub duch stojący przede mną zdąży zareagować w posadzce zaczyna robić się małe pęknięcie.
Jestem z początku pewna, że zaraz mnie przerzuci do kolejnego zadania, jednak nic takiego się nie dzieje.
Otwór z sekundy na sekundę się powiększa.
Pismo lustrzane.
Wstaję ze stołka i zdejmuję niewielkie lustro z pobliskiej ściany.
Wręczam je bez słowa John'owi i po chwili przysuwam spis treści do jego powierzchni.
Światy równoległe.
Światy alternatywne.
Ot, cały spis treści.
- Najkrótszy spis treści jaki kiedykolwiek widziałam. - burczę pod nosem. - Jak myślisz, która to kategoria? - spoglądam na mojego kuzyna.
Stoi niedbale oparty o regał i mi się przygląda.
- Zdecydowanie drugi wariant. - odpycha się od półki i podchodzi bliżej. - Mogę?
Ustępuje mu miejsca, a on zaczyna wertować księgę.
Po chwili jednak przestaje, jednak nie odrywa wzroku od kartki,
- Nathaniel? - mruczy pod nosem.
Blondyn z niewzruszoną miną podchodzi do Paula i też wlepia wzrok w księgę.
Po jakimś czasie cisza staje się tak nieznośna, że mam ochotę zacząć krzyczeć.
Kiedy już otwieram usta by się na nich wydrzeć, mój kuzyn odzywa się.
- Tu jest napisane, że żeby zniszczyć jakikolwiek świat alternatywny, wliczając w to kierowanie przez jakąś potężną istotę, potrzeba energii życiowej trzech istot - anioła, czarownika i Strażnika.
Wszyscy zgromadzeni w bibliotece popatrzyli po sobie niepewnie.
Przełykam gule w gardle i zadaje to pytanie które zawisło niewypowiedziane w powietrzu.
- Całej energii? - wpatruje się w czubki swoich butów.
- Nie.
Po tych słowach w bibliotece daje się słyszeć jedno, zbiorowe westchnienie ulgi.
Nathaniel podchodzi do mnie i zamyka mnie w szczelnym uścisku, po czym przemawia na głos:
- Połowa energii, ale to jest dosyć ryzykowne i bolesne.
- A przypuśćmy, że nam się uda. Czy wszyscy uwięzieni zyskają wolność? - do rozmowy włączył się Alec.
Zyskawszy potwierdzenie skinął głową.
- Zgłaszam się na ochotnika.
Mój chłopak i krewny popatrzyli na siebie.
- Jesteś pewny? Jesteś świeżo po szkoleniu i trzeba nadać ci nowy run. - odezwał się ten drugi.
- Warto zaryzykować. Kto idzie ze mną?
Wyplątałam się z uścisku i dołączyłam do ciemnowłosego.
- Jakiś anioł się do nas przyłączy? - rozglądam się po sali.
Łatwo się można było do myśleć kto dołączy.
- Nie puszcze cię samej. - wyszeptał wprost do mojego ucha.
Przewróciłam lekko oczyma, jednak wciąż się uśmiechając.
- John i Jensen, idziecie z nami - to powiedziawszy nasz szef skinął na nas głową i ruszył w kierunku schodów prowadzących do podziemi.
Kat
Po tym jak kopia Jamie'go, albo on sam, już sama nie wiem czy był prawdziwy, czy nie mnie ratuje z tych przeklętych torów, przenosi mnie do na wpół oświetlonej piwnicy.
Dookoła są w równych odstępach ustawione tarcze do rzutów nożem.
Robię zwrot w tył i wtedy ją widzę.
Włosy opadające luźnymi, brązowymi falami, brązowe oczy i ten lekki uśmiech.
Elena.
Obok niej wiszą noże, a obok nich kartka.
"Zabij ją"
Biorę od razu jeden do ręki i zaczynam energicznie rozcinać więzy.
Kiedy już moja siostra jest wolna niepewnie do niej podchodzę.
- Ty to ty?
Nim osoba, lub duch stojący przede mną zdąży zareagować w posadzce zaczyna robić się małe pęknięcie.
Jestem z początku pewna, że zaraz mnie przerzuci do kolejnego zadania, jednak nic takiego się nie dzieje.
Otwór z sekundy na sekundę się powiększa.
Instynktownie cofam się do tyłu, krok po kroku, jednak dosyć szybko moje plecy spotykają się ze ścianą.
Rozglądam się rozpaczliwie wokół.
Moja siostra zniknęła, tarcze właśnie zostają pochłonięte przez otwory w podłodze, a z sufitu lecą duże kawałki tynku.
A jeśli to bardziej drastyczne przejście do kolejnego etapu gry?
Jednak coś w środku podpowiadało mi że to nie to.
- Halo! To nie jest śmieszne! - zaczynam się wydzierać na cały głos.
Nikt mi jednak nie odpowiada, zamiast tego wpadam w szczelinę i znowu spowija mnie ciemność.
Jamie
Właśnie uciekam przed stadem Tranmanów, kiedy słyszę ten dźwięk.
Coś jakby złamanie olbrzymiej gałęzi.
Odgłos sporej grupy biegaczy za mną nagle cichnie.
Ja jednak nie zwalniam tempa i mknę dalej.
Chwile przed tym jak ziemia zaczyna pękać na dwie części, zerkam za siebie.
W ostatniej chwili robię instynktowny skok w bok.
To mnie ratuje przed wpadnięciem do otworu, który poszerza się coraz bardziej i bardziej.
Layla
Gdy już znajdujemy się w jednej sal mieszczących w podziemiach, Paul jednym ruchem ręki unaocznia trzy krzesła.
Stoją do siebie tyłem, a z oparć powstaje mini trójkąt.
- Rozgośćcie się. - powiedział mój kuzyn, niewychylając nosa z księgi.
Cała nasza trójka spoczęła na krzesłach.
Nathaniel chwycił mnie za rękę i pokrzepiająco ją uścisnął.
Po chwili za drugą chwycił mnie Alec.
W tym samym momencie odzywa się ciemnowłosy.
- Tu jest napisane, że nie mogę wam pomóc...
- Świetnie, po prostu świetnie. - Nathaniel przerywa mu wpół zdania.
- ALE... - Anioł podejmuje przerwany wątek. - ... ale mogę wam pomóc w razie gdyby coś, lub ktoś z Doliny Umarłych chciało was powstrzymać.
Po tych słowach wreszcie odłożył książkę i jednym susem znalazł się między oparciami naszych siedzisk.
- Nie mamy chwili do stracenia. Zaczynamy. Wyobraźcie sobie swój cel, polany pełne mroku. Powoli, powoli zacznijcie koncentrować swoją energie. Gdy poczujecie silne szarpnięcie mocy wypowiedzcie nazwę Doliny.
Paul
- Gdy poczujecie silne szarpnięcie mocy wypowiedzcie nazwę Doliny.
Po tych słowach zamilkłem.
Nagle odezwał się Alec.
- Przecież ja nie mam mocy.
- Masz. Masz moc energii życiowej. Postępuj jak reszta. To nie jest wbrew pozorom trudne.
Ułamek sekundy później nastała totalna cisza.
Była niemal uroczysta.
Niemal...
Przez chwile nic się nie działo, jednak wkrótce to się zmieniło.
Przez pomieszczenie przeszedł lekki podmuch, który z czasem stawał się coraz mocniejszy.
Gdy z lekkiego wietrzyku powstała potężna wichura, usłyszałem słaby grzmot.
Coś mi tu nie grało.
W ułamku sekundy odepchnęło mnie na drugi koniec pomieszczenia.
Niewiele mi zajęło zrozumienie co się dzieje.
Ktoś z drugiej strony zaczął się bronić.
Ekspresowo zebrałem myśli i pognałem na pomoc mojej małej armii.
Siren
- Nancy? Co się dzieje? - mój głos odbija się echem od ścian.
Nie dostaje jednak żadnej odpowiedzi.
Nagle ziemia zaczyna się trząść, a z sufitu odpada tynk.
W ekspresowym tempie dopadam do drzwi i wpadam do biura szefowej.
Nancy mnie niezauważa.
Wokół niej roznosi się czarna poświata.
Podchodzę nieśmiało bliżej i na widok jej twarzy zamieram z przerażenia.
Jej niegdyś niebieskie tęczówki mają szkarłatny kolor, a niegdyś piękna twarz ma czarne bruzdy i pęknięcia.
Ma nieobecny wzrok.
Nagle szklana ściana pęka, a do pomieszczenia wlewa się lawa.
Rzucam się na postać przede mną.
W momencie kiedy ją dotykam, odrzuca nas na przeciwne strony pomieszczenia.
Zerkam na nią i zauważam, że jej twarz już wróciła do normalnego wyglądu.
No prawie...
Jej oczy ciskają błyskawice.
Zrywa się i w czterech susach jest już przy mnie.
Chwyta mnie za gardło i syczy.
- Ty idiotko. Wszyscy przez ciebie zginiemy.
- C... C... Co... - zaczynam chrypieć, a przed moimi oczami pojawiają się czarne mroczki.
Nagle mnie puszcza i odwraca się do mnie plecami.
- Ktoś chce zniszczyć naszą krainę. Tym razem mi nie przeszkadzaj, bo sama przestaniesz istnieć.
Zanim jednak udało się jej znowu skupić moc, nastąpił potężny wybuch.
*Narrator*
A potem nastąpił potężny wybuch.
Obie postaci znajdujące się w pomieszczeniu zostały wyrzucone przez wcześniej już rozbite okno.
Wylądowały na niewielkim kamiennym wniesieniu, które dzieliło centymetry od wszech ogarniającej lawy.
W innej części Doliny Umarłych Katherine wylądowała na olbrzymiej polanie.
W centralnej jej części znajdowały się całkiem dobrze zachowane ruiny jakiegoś zamku.
Wokół jego terenu rozpościerał się równie stary cmentarz.
Szatynka spadła centymetr od nagrobka.
Miała sporo szczęścia.
Biorąc szybkie i płytkie oddechy rozejrzała się dookoła.
O dziwo było spokojnie.
Jednak coś jej podpowiadało, że to jeszcze nie koniec.
Jakby na potwierdzenie niebo przeszył potężny grzmot.
Błyskawica trafiła w drzewo i je podpaliła.
Ogień szybko rozniósł się na sąsiednie drzewa.
Dziewczyna z przestrachem podbiegła na środek polany i rozpaczliwie szukała na murze, jakiegoś miejsca, które pozwoliłoby się jej wspiąć gdzieś wyżej.
Nagle poczuła ucisk na nadgarstku i nim zdążyła zareagować już siedziała na resztkach dachu.
Spojrzała niepewnie w bok obawiając kto, lub co okaże się jej wybawcą.
Zamarła widząc znajomego blondyna, który siedział tuż obok niej.
- Tak mi się coś wydawało, że jednak to ty. - odparł z bladym uśmiechem na twarzy.
Jednak w ułamku sekundy spoważniał.
- Co ci do głowy strzeliło? - spytał, jednak nie czekał na odpowiedź.
Szybko podniósł się z miejsca i błyskawicznie rozejrzał się dookoła.
Sytuacja była niewesoła.
Oprócz drzew, płonęła już trawa i ogień zbliżał się do nich nieuchronnie.
Jonathan zdążył jednak tylko zakląć pod nosem.
W następnej sekundzie nastąpił wybuch.
Gdy Paul wyczuł, że ten ktoś po drugiej stronie przerwał obronę, spojrzał na swoich podopiecznych.
Twarz blond Anioła znaczyła ścieżka krwi płynącej z nosa, przekrwione oczy i pot.
Layla miała te same znamiona ciężkiej potyczki z Doliną, jednak dodatkowo czerwona strużka płynęła jej z kącika ust.
Jednak najgorzej wyglądał trzeci osobnik z tego grona.
Miał płytki oddech, z nosa leciało mu znacznie więcej krwi niż pozostałym i były od niego zimne poty.
Czy dolegało mu coś jeszcze Paul dokładnie nie widział, bo chłopak głowie miał spuszczoną na klatkę piersiową.
Gdy podniósł ją delikatnie do góry, ujrzał na koszulce dużą zaschniętą czerwoną plamę.
Przyłożył palce do szyi chłopaka i wyczuł słaby puls.
- Wytrzymaj. Jeszcze chwilkę. - wyszeptał do Alexandra.
Anioł pstryknął palcami i Alec z trudem podniósł powieki.
- Nie mam już siły. - wychrypiał.
- Skoncentruj się. Ostatni raz. Obiecuje.
Wszyscy spojrzeli na niego z wykończeniem w oczach.
- Na trzy. Raz, dwa...
Na trzy wypowiedzieli w końcu końcową formułę.
Gdy skończyli ją wypowiadać, odrzuciło wszystkich od siebie i cała czwórka wylądowała na podłodze.
Ku zdumieniu dwójki Strażników, wciąż oddychali.
Pierwszy z popiołów wstał Jonathan.
Przykucnął obok dziewczyny i odwrócił ją na plecy.
Zakaszlała i zaczęła gorączkowo mrugać.
- Żyjemy? - wyszeptała.
- O dziwo tak. - odpowiedział jej.
Nagle na jego ramieniu wylądowała jego dłoń.
Instynktownie przerzucił jej właściciela przez swoje ramie i powalił go na ziemię.
- Layla? - chłopak był zdziwiony tym kogo przed sobą widzi.
Widząc w jakim stanie jest jego kuzynka, pomógł jej usiąść i oparł ją o swoje ciało.
- Co ty tu robisz? Co tu się dzieje?
Czarodziejka wykręciła z wyraźnym bólem głowę i spojrzała na niego.
- Dolina Umarłych przestała istnieć. Nikt nie ma już nad nią władzy, a wszyscy uwięzieni zyskali wolność.
Obróciła głowę z powrotem w kierunku Strażniczki.
- Nancy Louis, która panowała nad tym miejscem i jej syrenia świta zostały aresztowane. Pora wrócić do domu.
Elisabeth Elex siedziała w swojej komnacie i zastanawiała się nad swoim kolejnym posunięciem.
W jej głowie co chwila przesuwało się inne wspomnienie z ostatniej bitwy u Strażników.
Coś nie mogło dać jej spokoju.
Jakiś jeden element.
Nagle ją olśniło.
Ten młodzieniec.
Ten nowy w szeregach.
Czuła z nim jakąś więź.
Albo raczej jakąś fascynacje nim.
Coś w nim takiego było, że od razu przyciągnął jej wzrok tamtego dnia.
Nacisnęła przycisk na szafce obok fotela na którym siedziała.
Chwilę później do jej pokoju wkroczył postawny mężczyzna z kitką.
- Pablo, kochanie. Musisz mi kogoś sprawdzić.
Komentarze
Prześlij komentarz